Następnego dnia wyszedłem się przejść, spotkałem Isabellę.
- Hej Lairs. - powiedziała miłym głosem
- O hej Isabella... - nie miałem nastroju do rozmów
- Coś się stało? O co chodzi? - zaczęła pytać
- Nic się nie stało. Dlaczego pytasz... - powiedziałem zakłopotany
- Widzę że coś się dzieję. Mi możesz powiedzieć - nie ustępowała
- Ehh... Miałem dziwny sen którego nie rozumiem, ale moje inne sny zazwyczaj się sprawdzały i boje się że ten też....
- Opowiadaj. - powiedziała zaniepokojona
- To zaczęło się tak...
"Wyszedłem z jaskini aby się przejść,
Trafiłem na Klif.
Tylko szum fal zakłócał tę ciszę,
Zostałem uderzony w tył głowy.
Gdy leciałem w dół,
Nie czułem strachu... bólu...
Czułem się dobrze jakbym,
Nie spadał z klifu tylko jakbym leciał,
Leciał w dół na skrzydłach.
Poczułem wiatr w futrze,
Gdy nagle uderzyłem o wodę.
Po chwili poczułem że tracę przytomność,
Gdy się obudziłem nie mogłem otworzyć oczu,
W ogóle nie mogłem się ruszyć.
Jedyne co usłyszałem to twój głos...
Twój głos który mówił -On już nie żyję...
I w tej chwili zrozumiałem że nie żyję."
- Nie wiem co o tym myśleć...
<Isabella?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz