Ruszyłem bez słowa za Isabellą. Szliśmy przez las w milczeniu. Nagle wadera się zatrzymała. Po chwili zjawiły się kruki i wylądowały na trawie obok mnie. Isabella zmierzyła je wzrokiem.
-Te kruki zawsze ci towarzyszyły? - spytała
-Kiedy latam zawsze małe stado kruków mi towarzyszyło - odpowiedziałem
Po chwili ciszy wadera ruszyła dalej. Poszedłem tuż za nią.
-Naprawdę dziękuję że mnie przyjełyście - powiedziałem
-Naprawdę nie ma za co - odparła
-Przez praktycznie całe życie szukałem watahy, lecz z każdej mnie przepędzano z powodu tego jak wyglądam.... - mruknąłem
-Nie przejmuj się - powiedziała
Rozpromienniłem się. Szedłem tuż za nią podziwiając uroki lasu. Drzewa były nietypowo powykręcanie. A śpiew ptaków nadawał temu miejscu niezwykłego klimatu. Las tętnił życiem. Co chwila drogę nam przebiegał zając czy sarna. Dobre miejsce na łowy, pomyślałem.
-Powiesz mi dokąd idziemy? - zapytałem
<Isabella?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz