-Dość!-wrzasnąłem
Jak nietrudno się domyślić, ptaki spłoszyły się i uciekły w gęstwinę drzew. Co to miało być? Pavaria... Ona umiała wzywać je na pomoc. No cóż, przyznam że to nie typowa moc, ale zawsze coś, nie? Nie wiedziałem dokąd pobiegła, choć miałem nadzieję że kiedyś jeszcze ją spotkam. A nawet jeśli nie, to mówi się trudno. Wzruszyłem ramionami. Postanowiłem wybrać się nad rzekę, może przy okazji złowię parę ryb-w końcu nic jeszcze nie zdążyłem zjeść. Pogrążony w myślach ruszyłem przez las, a po chwili znalazłem się na miejscu. Zdziwiony spostrzegłem, że nie jestem tam sam. Przy brzegu siedziała Paravia. Na mój widok cofnęła się przestraszona.
-Spokojnie. Nie chcę ci zrobić nic złego.-powiedziałem
Ona nie odpowiedziała.
-Ale jeśli tak źle czujesz się w moim towarzystwie, mogę odejść i postarać się już nigdy nie wchodzić ci w drogę.-ciągnąłem
Wadera wbiła wzrok w ziemię. Wyglądała na onieśmieloną. Odwróciłem się i chciałem odejść z myślą, że nic tu po mnie, jednak wtedy Paravia się odezwała:
-Nie... zaczekaj.-powiedziała cichym głosem
<Paravia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz