Spojrzałam na nią wzrokiem pełnym gniewu i nienawiści. Uśmiechnęłam się odsłaniając moje nienaturalnie długie kły.
-Chcesz walczyć szczeniaku?-spytałam
-Nie jestem szczeniakiem! Jestem starsza od ciebie.-odpowidziała
Zaśmiałam się ironicznie.
-W to nie wątpie. Ale charakterem nadal jesteś jak mały szczeniak. Niektórych po prostu się nie prowokuje. Zaraz zobaczysz dlaczego.-mówiłam
-Nie boję się ciebie.-odparła pewnie
Na moją twarz wstąpił uśmiech jak u psychopaty.
-Jeszcze nie widziałaś tego czego powinnaś się bać.-zaśmiałam się
Rzuciłam się na nią w gniewnym szale. Trochę się szarpałyśmy, a po chwili Lynx upadła na trawę. Stanęłam nad nią przygniotając łapami do ziemi. Kątem oka spojrzałam na mój sztylet. To była odpowiednia okazja. Wadera cały czas się szarpała. Warknęłam do niej, po czym wzięłam w łapę sztylet. Jednym płynnym ruchem przeciągnęłam ostrze pod okiem wadery tworząc piękną, krwawą ranę. Lynx jęknęła z bólu, a jej śnieżnobiałe futro na twarzy zaczęła zalewać krew. Zaśmiałam się, a po chwili zeszłam z niej dając jej trochę swobody ruchu. Ona podniosła się zakrywając łapą ranę z której cały czas kapała krew.
-Tym razem cię nie zabiję...Ale jeśli jeszcze raz mi podskoczysz, będę bez litości.-warknęłam
-Jak śmiesz! Ja jestem Alfą.-widziałam gniew w jej oczach
-A mnie to nie obchodzi.-rzuciłam, po czym odwróciłam się w kierunku rzeki. Trzeba było umyć sztylet po brudnej robocie...
<Lynx?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz